Moją pasją jedną z wielu jest gotowanie.
Gotowanie , ale jak najmniej przetwarzanie.
Dziś zabieram się za a powidła śliwkowe,które uwielbiam, każde inne mogą nie istnieć.
Na powidła kupiłam śliwki węgierki, małe i już lekko zmarszczone, mają mniej wody, a więcej cukru.
Mam ich 7 kilo.
Do takiej ilości dodaje 2 szklanki cukru , w moim przypadku jest to cukier brzozowy,jeżeli mogę to unikam cukru z buraków.
Cynamon jedną laskę lub opakowanie zmielonego,ale to już jak kto woli.
Po umyciu i wydrylowaniu śliwek wrzucam do garnka i zaczynam smażenie.Mam obawy przed przypaleniem,więc mieszam co jakiś czas.
Smażę dwa dni.Dlaczego? Zwykle zaczynam po południu, ok 17. Smażę tak do 21.00 czyli ok 4 godzin. Po czym wyłączam i zostawiam pod przykrywką.
Smażę ponownie na drugi dzień ok 2-3 godziny , powinny już się pięknie połączyć i zmienić kolor
na brązowawy.Aby uniknąć zmiany koloru można dodać kilka łyżek octu,na początku smażenia.
Jeszcze gorące przekładam do wyparzonych słoików, odwracam do góry nogami i nakrywam
grubym ręcznikiem.Zostawiam do całkowitego wystygnięcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz