Dokładnie w grudniu, wybrałam się z moim małżem poopalać się i wygrzać dupki.
Polecieliśmy z Itaką.... były zarówno w jedną stronę jak i w drugą jakieś dziwne sytuacje, przez które siedzieliśmy w samolocie średnio po 1,5 godziny zanim wystartowaliśmy. Uwielbiam siedzieć w samolocie, gdzie nie ma wentylacji, dzieci drą się które głośniej i ludzie co nie którzy zachowują się jak dzikusy.
Na Dominikanie , a dokładnie lokalizacja Punta Cana było już dużo lepiej , super gorąco i super słoneczko.
W hotelu też nas przetrzymali, bo pokoje nie gotowe ale na szczęście już mogliśmy korzystać z wodopoju hotelowego.
Szczególnie polecam RUM, ten ciemny oczywiście ANEJO. Drinki jak dla mnie zbyt słodkie, wiadomo Dominikana trzciną cukrową stoi,którą zbierają Haitańczycy, traktowani tu jak niewolnicy.
Dostają za tonę 9 dolców. Nic tylko zbierać trzcinę.
Zaraz po rumie wychodzi na prowadzenie morze i plaża i pelikany! Uwielbiam patrzeć na te ptaki gdy szybują między niebem a wodą, i nie skrzeczą jak nasze mewy.
Oczywiście samo leżakowanie i łażenie po plaży nie jest naszą mocną stroną więc zaczęliśmy ratować się wycieczkami fakultatywnymi.
Najpopularniejsza to Saona Island. Mieliśmy to szczęście ,że zobaczyliśmy ją za około 60 dolców. Normalna cena to około 120 $ . My zapłaciliśmy mniej ponieważ zebraliśmy się w grupę około 20 osób i stargowaliśmy cenę u miejscowych przewoźników.
Zapłaciliśmy ku naszej uciesze mniej ,ale po rozmowie z innymi osobami, które były po cenie normalnej np. z Itaką czy Vivapolonia, zobaczyliśmy również o połowę mniej ((.
Więc polecam mimo wszystko tę drugą wersję. Sama Saona jest przepiękna, rajskie plaże i piasek jak mąka. Choć trzeba w nie których miejscach uważać na wystające rafy koralowe.
Morze Karaibskie, rozgwiazdy i langusty zakrapiane cubą libre , a na koniec roztańczony zumbą rejs w rytmie latyno na katamaranie.
Drugi udany wypad był na półwysep Samana i pod Wodospad EL Limon.
Trafiliśmy na tropikalną pogodę, raz padało raz świeciło słońce. Jeździliśmy na mułach , tańczyliśmy na Track Safari, przejechaliśmy przez półwysep dzikim pędem. U nas to nie dozwolone.
Pływaliśmy wśród namorzyn, zwiedziliśmy jaskinie gdzie kręcono Piratów z Karaibów i widziałam mnóstwo moich ulubionych pelikanów.
Trzeci wypad odbył się na rancho , gdzie dowiedziałam się jak rośnie papaja, imbir, cynamon, kawa i kakao. Piliśmy kawę i czekoladę dopiero co zmieloną.
Oglądaliśmy walkę kogutów emerytów. Zwiedziliśmy targ, takiego syfu to ja dawno nie widziałam.
Dominikańczycy w dupie mają że otaczają ich śmieci, wszystko ląduje na ulicy, wygląda to obrzydliwie.
Potem zwiedziliśmy przepiękną Bazylikę, wioskę Haitańską, jedliśmy trzcinę cukrową. Warto kupić przed zajechaniem do tej wioski kilka potrzebnych rzeczy do higieny osobistej, dla młodych dziewcząt.
Dla siebie , krem z ekstraktem ślimaka, polecam , jestem zachwycona.
Potem jedliśmy pyszny obiad, zupę z manioka, super rybę z grilla plus chipsy z banana w regionalnej knajpce. Piliśmy mamahuanę , narodowy trunek.
Dominikana to piękny kraj, ludzie swojscy , bardzo pomocni. Warto zobaczyć i zapoznać się z ich kulturą i obyczajami. Wszędzie zielono, wszędzie przez cały rok rośnie jedzenie czego oni nie doceniają, oczywiście w moim mniemaniu. Niestety bieda jest dotkliwa, taki system i polityka.
Polecam oczywiście z czystym sercem, morze karaibskie zawsze chwyta za gardło. Warto poczekać na last minute i w ostatniej chwili fru na wyspę.
Pozdrawiam.CMOK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz